31 grudnia 2011

Życzenia i motto na Nowy Roczek!!

Stary Rok już prawie staje się historią...

Dla mnie był dobry... raz lepszy raz gorszy...bilans na plus!

Zapamiętam 2011 na całe życie tak jak poprzednie lata narodzin moich pociech...
Zaczęłam kolejny rozdział- już z trzecim potomkiem:-)

Niech więc On Wam pożyczy:



A ode mnie motto na cały Nowy Rok:



W razie problemów "puszczajcie bańki"- do dowolnej interpretacji...:-)

Ten prześliczny haft dostałam od mojej bardzo mądrej Znajomej, która zawsze daje mi dobre, życiowe rady, dziękuję P. Franiu!!!

Szalejcie do białego ranka!!


30 grudnia 2011

Świąteczne migawki i końcowe odliczanie...

Święta...i po świętach...

Spędzone poza domem... przygotowane i dopięte na ostatni guzik...

Kraków jest magiczny i za to go lubię...

Cudowni przyjaciele... domowa atmosfera...

wyżerka wystarczyła do poświąt :-)

potraw dużo ponad 12... przepyszne rybki, mięsa, makówki, ciasta, pierniczki, zupy, barszcze, pierogi, uszka,kompoty...ale najważniejsza radosna i kolędowa atmosfera!

Szkoda, że tak szybko mija czas spędzany z bliskimi serdecznymi osobami...

W pamięci i na fotkach pozostał na zawsze.

Szopka na Franciszkańskiej:


szopka u Św.Wojciecha na Rynku:


Rynek jak zwykle gwarny, rozświetlony i świąteczny... hejnalista pewnie też był odświętny ;-)





Już jutro ostatni dzień starego roczku...życzenia złożę Wam jutro, a dziś tylko pokaże jak moje dzieci przygotowałam na nadejście Nowego Roku...

Nowy Roczek wykluje się u nas ze starego... cyferki codzień wyskakują z ... papierowych tutek (taki recykling rolek po papierze...)


Ciepło Was pozdrawiam!!!

brakowało mi blogera i Was...


22 grudnia 2011

Życzę Wam...

i do usłysznie po Świętach...

wszystko gotowe, keksik upieczony, śledziki się przegryzają, kapuśniaczki pachną, orzechowe ciasto nabiera smaków, ćwikiełka się wyostrza, pieczona kaczuszka cała w bakaliach czeka...

jutro podróż...

zyczę Wam chwili wytchnienia w rodzinnym gronie i samych ciepłych myśli!!

21 grudnia 2011

Fartuszki przedświąteczne, sowa podarunkowa i anielska bomba choinkowa

Nie rozpisuję się bo ani ja ani Wy nie macie w nadmiarze czasu...:-)))

Pochwalę się moimi fartuszkami: jeden dla mnie jeden dla córci...


Jakiś czas temu zakupiłam tutaj ciekawe zestawy materiałów i dostałam do nich drugie tyle gratisowych... a że u mnie się nic nie marnuje...:-)

fartuszki są z lnu i gratisowej bawełenki, której wzór bardzo mi się spodobał:-)



wykorzystałam też śliczą vintagową tasienkę od Mimi z Galerii Camomille.

No i mamy z córcią dwa podobne fartuszki a dodatkowo mam też opaskę:


Expresowo też powstała sowa dla pewnej dziewczynki:


A na koniec wisienka na torcie tzn bombka na choince:-)

Niespodziankowy prezent od Asi z bloga Na Kwiatowej- prześliczna bomba z aniołkami, ma urocze spękania i daje cudny klimat...


Dziękuję Asiu!

Bomba wisi w towarzystwie miniaturowych banieczek takich jak ta:



Czas bliski wigilijnemu wieczorowi... choinka już błyszczy, a kuchnia pachnie coraz świąteczniej...

Pozdrawiam ciepło!!!

17 grudnia 2011

Głosujcie na czapę!!! :-)

W czapkach chodzić nie lubicie? :-)

Ja lubię i chętnie nakładam pod warunkiem, że czuję się w niej odpowiednio..choć przyznam nie lubię swojej fryzury po zdjęciu czapki:-)))

Do akcji pokazywania czapeczek przyłączyło się kilka z Was i pokazałyście te swoje ulubione...


Oto czapeczki:

1.czapeczka Agnes z bloga Tin Tin




2. czapki Asi z bloga Na Kwiatowej




3. uszatka Cyber Julki z Pracowni Cyber Julki


4. filcowaneczka Eli z blogu Zielono mi




5. kolorowiutka Haftyśki


6. komplecik Anko zRękodzieła Anko


Bardzo się cieszę Kobietki, że włączyłyście się do akcji- DZIĘKUJĘ!!!

Nigdy takowej nie organizowałam ale chyba już u mnie pozostanie w okresie jesienno zimowym :-)

Wszystkie czapeczki są super!! Same je wykonałyście lub po prostu je lubicie...

Obiecałam, że będzie głosowanie i wylosowana właścicielka najładniejszej (co jest względne) otrzyma ode mnie niespodzianeczkę...

ZAPRASZAM WSZYSTKICH ZAGLĄDAJĄCYCH DO GŁOSOWANIA...

W komentarzach zostawiajcie swoje opinie z imieniem właścicielki na najładniejszą czapę...

Głosowanie zaczynamy a kończymy 22 grudnia :-)


Pozdrawiam i zmykam...


Do miłego!!


16 grudnia 2011

Niespodziankowa wymianka z Lusi i mandarynkowe lampiony

Jakże miłe są prezenty... zgadzacie się za mną, prawda? :-)
Szczególnie w okresie przedświątecznym lubimy sobie sprawiać niespodzianki :-)

Muszę przyznać, że ja uwielbiam sprawiać prezenty... gdybym tak miała więcej czasu...została bym pomocnikiem Mikołaja:-)))


Wymianki są szczególnie miłe
i już kilka razy przekonałam się jakie to uczucie wykonać coś dla miłej osóbki, pakować i czekać na sygnał, że przesyłka doszła... czekać na wrażenia..:-)

Przyznam, że otrzymywać też lubię- a jakże!

Wiele z nas ma ogromny potencjał i talenty...dla wielu z nas rękodzielnicze wyroby stały się przepisem na życie... dla mnie to hobby, odskocznia od codziennych spraw i obowiązków:-)

No to sobie pogadałam a teraz pokażę Wam co posłałam do naszej drogiej koleżanki z Diamentowego Koszyka...

zmontowałam domek:


jest nieco podobny do tego jaki poleciał do McDulki w Oviedo:-)

serducho z motywem czajniczka z Graphics Fairy...


woreczek na pachnące potpouri- lubię je szyć...


zapakowane pojechały do Lusi jako prezenciki do nowego domku :-)


A jakie wspaniałości przygotowała dla mnie Lusi...


ach herbaciarka marzyła mi się... Lusi po stokroć dzięki!!!
Piękne decou, postarzenia- cudna...
już herbatki się w niej rozgościły... a Rose Violet Liptona- świetny!!!



uroczy konik na biegunach...



i gwiazdeczka koronkowa na choinkę

oraz

stylowe kryształki Svarowskiego w kolczykach i zawieszce...same CUDA!!!


Ogromnie się cieszę i baardzo dziękuję!


I jeszcze wrzucam dziś mandarynkowe lampioniki, które podeślę na akcję kolażową z nimi w roli głównej:


Też je zróbcie i podeślijcie na akcję- termin do dziś!

Pozdrawiam ciepło!!!


p.s.1
ponoć Święta mają być białe... cieszymy się!

p.s.2 ogromnie dziękuję za komentarze!! fajnie, że zaglądacie!!!

p.s.3 witam nowych obserwujących i nadmieniam przy tej okazji, że liczba jest już 3 cyfrowa...

100- ym obserwatorem jest Córka - mama małej Emilki- rówieśniczki mojego Najmłodszego!!

Na pewno już znacie Jej blog. Córko- spodziewaj się z tej okazji niespodzianki...

p.s.4
zakończyła się u mnie akcja "Pokaż co masz na głowie..."- jutro zamieszczę fotorelację i zrobimy głosowanie:-)


Buźka!

14 grudnia 2011

Ja pierniczę... kiszone choinki...pierniczony post!

Opierniczam się ostatnio na potęgę...

Na dodatek nocny Marek ze mnie i przepierniczam pół nocki...

Czas okołoświąteczny a ja spierniczyłam już tyle pierniczkowego ciasta dojrzewającego... Powstało troszkę lukrowanych słodkości, które nie wiem czy doczekają Świąt jeśli moje pociechy nadal będą wpierniczać same pierniczki zamiast śniadania i podwieczorku a nawet obiadu i kolacji...

Na początek kiszone choinki czyli pierniczki w słoiku:


Pieczone po nocach, lukrowane po nocach... wpierniczane za dnia :-)

Pierniczony lukier nie chciał mi krzepnąć...na szczęście po nocce i kolejnym dniu każdy lukier w końcu krzepnie... Zapierniczyłam dodając zbyt mało cukru pudru jak mniemam...

Lukier ubijam na parze z jednego białka i pół szklanki cukru pudru- a że sypałam "na oko"... nieco się spierniczył...

Gwiazdki oczekujące...


Gwiazdkowe stosiki opierniczyłam lukrem


Chatkę pierniczkową w 3D już mam, a poniżej wersja płaska domków i kamieniczek:


A tu kamieniczka wielorodzinna nazwana Wawelem stała się zawieszką:


Tyle pierniczenia w tym temacie! :-)

Poniżej przedstawiam jak to moje pociechy (nie napiszę, że pierniczone ;-)) dobierają się do wspaniałej niespodzianki jaką to dziś przyniósł mi listonosz... jutro więcej szczegółów...:-)


Opierniczyłam je, że paczka do mnie a nie do nich...pierniki małe!


Ja pierniczę co za pierniczony post!!

Jak widać PIERNICZKI mają bogaty wkład w naszą piękną polszczyznę:-)


Spierniczam bo późno!


Pa!

11 grudnia 2011

Z piernika chata i kokosowe Bounty

Ach słodka chatka...marzy mi się taka...
maleńka, przytulna i własna...

No i mam upiekłam sobie domek z piernika...


Zawiało ją nieco lukrem... drzwi nie ma, okienka otwarte, wiatr hula...


Jakżebym chciała być Alicją z Krainy Czarów...zmniejszyć się i zostawić lukrowe ślady małych bucików i zniknąć w chatce...


moje pociechy musiały swoimi ciekawymi łapkami wydotykać słodki śnieg i napis na chatce...


Na słodko jest też domowe Bounty... kokosowe, delikatne...

Wypróbowłam ten przepis.


Bounty

ciasto:
- 5 jajek
- 3/4 szklanki mąki tortowej
- 1/2 szklanki cukru pudru
- 2 łyżki kakao
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia

krem:
- 3 szklanki mleka
- 1 budyń śmietankowy
- 1/2 szklanki cukru
- 30 dag wiórków kokosowych
- 1 cukier wanilinowy
- 1 kostka masła

- polewa czekoladowa

Przygotować ciasto: białka ubić na sztywno ze szczyptą soli, nadal ubijając stopniowo wsypywać cukier, a potem dodawać po jednym żółtka. Na koniec wsypać porcjami mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i kakao. Delikatnie wymieszać wszystko drewnianą łyżką.
Wylać ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia i piec w 180C przez około 30 minut.

Przygotować krem: 2 i 1/2 szklanki mleka zagotować z cukrem i cukrem wanilinowym. Wsypać wiórki kokosowe i gotować mieszając na małym ogniu jeszcze przez około 20 minut. Dodać masło i mieszać aż się rozpuści. Budyń rozprowadzić w pozostałym mleku i dodać do masy kokosowej. Mieszając zagotować i odstawić do ostygnięcia.

Na ostudzone ciasto wyłożyć masę kokosową, polać polewą czekoladową. Wstawić do lodówki.

Polewę czekoladową
robię dodając do tradycyjneji polewy (kostka masła, pół szklanki cukru, 2 łyżki cacao-rozpuścić i zagotować) rozpuszczoną w małej ilości wrzątku 1 łyżeczkę żelatyny (nie gotować). Polewa zawsze stężeje i jest pyszna.





I zimę troszkę dziś czarowaliśmy...
U sufitu nam wiszą i powiewają... ŚNIEŻYNKI :-)


Zabawa w wycinanki z delikatnych serwetek papierowych...

Poćwiczyć można wirtualnie tutaj.


Zima nam się marzy...


Pozdrawiam Was cieplutko!!

9 grudnia 2011

Kociany golfik na zimę...

Może uda mi się zaczarować zimę...by była biała, puszysta z lekko szczypiącym w uszy i nosy mrozem...

Tymczasem jest mokro, wilgotno i wieje...

Święta za pasem a tu śniegu ni hu hu...

Zrecyklingowałam
ostatnio kilka niepotrzebnych szmatek m.in. czerwony golf...
Swetrowy "tułów" poszedł na czapkę i buty skrzata Pixie i pozostał tytułowy golf...

Wycięłam go półokrągło, obszyłam maszynowo a następnie podziergałam ręcznie:-)
Ożywiłam kremową aplikacją i jest jak znalazł na mrozydla mojej kociolubnej córuni...


Tak się prezentuje na Pixie'm


troszkę wygląda na obszarpany ale ogólnie chyba nie najgorszy efekt...w rzeczywistości jest milutki... normalnie można by w tym golfie spać...:-))



a z tyłu kotek zawija ogonek:-)


no i mruczy rzecz jasna... mrr....


Także golfik już mamy i na zimę czekamy :-)


Dziękuję Dziewczyny za wszystkie komentarze i miłe słowa!!

Kiedy znajduję czas na dzierganki i wyszywanki?...eee, no nie wiem... chyba trochę jednak umiem czarować...:-) mam maszynę do rozciągania minutek w godziny...:-)))


Pozdrawiam!!! pa