28 grudnia 2013

Domowy jogurt i poświąteczne rozleniwienie

I po Świętach - jajeczka poświęcone...? :-)

Klimat za oknem kompletnie nie przystaje do oświetlonej, kolorowej choinki...
Święta mimo wszystko minęły bardzo nastrojowo i rodzinnie... co prawda dziecięce przeziębienia towarzyszą nam od jakiegoś czasu i w Święta 38,5 to jak widać od kilku lat normalka :-)

Rozleniwienie utrzymuje się... spacery w słońcu i marzenia o śniegu... obyśmy tylko nie za bardzo śniegu nawoływali bo natura bywa złośliwa i jeszcze będzemy mieć dość zimy szalejącej w kwietniu ;-))

Zwierzaki w podkościelnej szopce miały warunki idealne i pewnie pozostaną cały styczeń .

A moje pociechy czekają na powolenie zjedzenia piernikowej szopki:-)



Po świątecznym obrzarstwie polecam Wam dietę z udziałem jogurtu.

Sami możemy wyprodukować pyszny i kremowy, a przede wszystkim bogaty w młode, żywe kultury jogurtowe.

DOMOWY JOGURT

1 litr mleka (wiejskie lub pasteryzowane)
pół małego kubeczka wartościowego JOGURTU NATURALNEGO
TERMOS



Jeśli macie dostęp do wiejskiego mleka to takie będzie najwartościowsze, jeśli nie to może być to mleko w butelkach- pasteryzowane z krótkim terminem przydatności, nie wybiaramy mleka UHT.

Również ważny jest jogurt, którym zaszczepimy nasze mleko.

Czytajcie skład jogurtu zanim kupicie!

Ma być jasno napisane, że zawiera żywe kultury JOGURTOWE oraz najlepiej, jeśli są podane konkretne szczepy bakteryjne. 

Unikajcie pseudojogurtów z żelatyną!

Mleko w proszku dodawane jest zazwyczaj w celu zagęszcenia gotowego produktu.


WYKONANIE:

mleko ma mieć temp. ok. 45 st.C. Ja mleko wiejskie zagotowałam oraz poczekałam aż nieco przestygnie, metodą "palca w mleku" oceniłam stopień ogrzania.

Ma być gorące, ale nie ma parzyć. Mleko wlewam do termosu i dodaję 4 duże łyżki JOGURTU. Mieszam, zamykam termos, zawijam w ręcznik lub kocyk i odstawiam na ok. 6 godzin.

W trakcie procesu nie należy wstrząsać termosem. Bakterie mają mieć spokój :-). Po tym czasie jogurt jest GOTOWY. Teraz tylko należy schłodzić, bo chłodny jogurt najlepiej SMAKUJE!

Satysfakcja gwarantowana :-)

Nie ma porównania z jogurtopodobnymi wytworami firm prześcigujących się w reklamach swoich "cudownych" produktów...

Jeśli macie ochotę dodajcie do naturalnego jogurtu owoców, konfitury, dżemu.
PYCHA- polecam!!


Pozdrawiam ciepło!!

Sabik






22 grudnia 2013

Pierniczki z szydełkowym wzorkiem


Jak co roku, ten sam przepis na pierniczki...ciasto dojrzewające.

Upiekłami i polukrowałam pierniczkowe gwiazdeczki, zawiesiłam na małych gałązkach, zapakowałam w celofan i przypięłam świąteczne tagi z papieru pakowego (dostępnego w Lidlu).
Na tagach znalazły się też karteczki z jedną zwrotką kolędy...

Powstały słodkie upominki dla uczniów pierwszej klasy:-)



Dzieciom bardzo się podobały i to mnie bardzo cieszyło!

A dla nauczycieli- choineczki z lukrowanymi bombkami.



 

Mam jednak specjalny pomysł na nietypowe pierniczki- pierniczki z serwetkowym wzorkiem.



Potrzebujemy ciasto, wałek, serwetkę szydełkową i foremkę np. gwiazdkę.

Wałkujemy ciasto na żądaną grubość, przykładamy serwetkę i przewałkowujemy wzorek.
Następnie wycinamy foremką kształty.


Ciasteczka pieczemy, a im bardziej zwięzłe jest ciasto tym wzorek jest trwalszy. Ciasteczka z wzorkami zostały podarowane i zjedzone nim sfotografowałam po upieczeniu :-(
Wzorek po pieczeniu pozostaje a pierniczki są niezwykle urocze.




Polecam!

Tymczasem nasz Snowman wyczekuje na śnieg...




A nasz Seb przechodzi sam siebie... malując...
Zarost taty swego nazywa jeżem- mówiąc "jeh". No i właśnie podczas ulubionego zajęcia, jakim jest malowanie plakatówami, wyciapał sobie takiego jeha na buźce :-)




I jak tu łobuziaka  skarcić...?


A nasze starszaki się nudzą bo lekko pociągające są...chyba dam im resztę ciasta na pieniczki i niech wałkują i wycinają! :-)


Pozdrawiam ciepło, szczególnie moje stałe czytelniczki!!

Buźki Wam ślę!

Sabik

21 grudnia 2013

Jestem, jestem...świątecznie!

Zdjęcia będą w następnym poście :-)

Teraz chciałam się tylko przypomnieć, mam nadzieję, że jeszcze zaglądacie na malachitową:-)

Dzieje się wiele, czas ucieka, dzieciaki rosną, a my czekamy a zimę i Święta...

Starszaki już mają świąteczną labę, przedwigilijne spotkania szkolne się odbyły, piekłam pierniczki, lukrowałam, pakowałam i podarowałam dzieciakom pierwszakom. Powieszą sobie na swoich pachnących choinkach albo zjedzą :-)

Seba rośnie jak na drożdżach, rozmawia się już z Nim prawie jak ze starszakiem... Gada wiele i wszystko. Ma jeszcze kilka swoich własnych powiedzonek... najśmieszniejsze to "miamiak" czyli księżyc na niebie i "tupaj" czyli komputer.


Buźki ciepłe Wam ślę i do usłyszenia jeszcze przed Świętami!!!

Sabik


8 października 2013

Czarowanie wiosny jesienią i róże na wyzwanie w Szufladzie

Krótko i jesiennie... a może wiosennie...

Ogród jesienią przechodzi metamorfozę. Usuwamy przekwitnięte i ścięte przez nocny mróz kwiaty. Dosadzamy nowe roślinki, krzewy i krzewinki.

Właśnie jesienią doceniamy urok barwnie owocujących nasadzeń.

Nie tylko kwiaty cieszą kolorami, ale właśnie jesienią piękne są czerwone jagódki ostrokrzewu czy pomarańczowe kuleczki na ogniku.

Dyńki, które nielicznie w tym roku mi zaowocowały stanowią jesienną aranżację wraz z wrzosami...

Jest pięknie! I tyle wystarczy by choć na chwilę zapomnieć o sakramenckim bólu poekstrakcyjnym zęba (właściwie dziurozębu), czy kaszlach i katarach dzieciaków...

A z jesiennych liści czarujemy jesienne róże do aranżacji domowych.


Moje pierwsze zgłaszam do Szuflady:





Aha, jeszcze wiosnę możemy zaczarować tej jesieni...
Tyle cebulek czeka na przyjazne zimowanie...


Pozdrawiam ciepło!!!

Sabik

29 września 2013

Na gorąco...dlaczego warto zajrzeć pod maskę...?

Post na gorąco...

Posiadacz samochodu oraz kotów, a zwłaszcza małych kotków musi wiedzieć, że przed odpaleniem silnika i ruszeniem w miasto należy otworzyć maskę- oczywiście maskę swego auta...

To dość ważne!!

Otóż taki widok może się nam ukazać:




Niegdyś koty grzały futerka na zapiecku...

Silnik cieplutki- spanko jak się patrzy!

To cała nasza piątka przychówku, jeden łepek schowany... :-)

Czekają na dobre rączki... całkiem biała z łatkami na łebku to Kremówka (Seb mówi na nią Klem), ciemnoszary burasek to Pirat, jest też Krem II i dwa jasne szaraski... macie ochotę? Mają 2 miesiące, są oswojone i bardzo wesołe:-)

Zgadniecie jaki to model auta?

Pozdrawiam na wesoło!!

Sabik






20 września 2013

Ajwar- sos paprykowy i inne różności

Akcja słoik trwa nadal... Przerabiam co się da...

Paprykowe szaleństwo trwa, gdyż zakupiłam  trzeci worek słodkiej papryki, to już w sumie ok. 15 kg papryki przygotowałam na zimę :-)

Polecam wspaniały sos paprykowy, zapewne znacie tzw Ajwar - przysmak bałkański, w delikatesach dostępny, lecz ten domowy bez zbędnych dodatków chemicznych stanowi świetny dodatek do kanapek, sosów czy zup.

Paprykę mielimy lub blendujemy, dodajemy cukier, sól, zmielony czosnek, cebulę, oliwę, ocet oraz koncentrat paprykowy. Gotujemy i gorące przekładamy do słoiczków. Nie pamiętam, z którego konkretnie przepisu korzystałam- podaję link tu



Zrobiłam także paprykę konserwową, wyszła przepyszna, dlatego dokupiłam kolejną partię :-)

A syropek bzowy poszedł w ruch, gdyż moje maluchy zaczęły chorować... Najsilniejsza jes oczywiście córka, a chłopaki siorbiąnosami i kaszlą... Pakujemy więc syrop cebulowy i bzowy hurtowo :-)

A ten poleciał do jednej z moich ulubionych blogerek...


Z tej okazji poczyniłam małą materiałową kopertkę z serduchem :-) Mam nadzieję, że się spodobała wielbicielce serduszek. Lubię czasem posłać prezencik, sprawia mi to autentyczną przyjemność :-)

Wrzesień kończy sezon urodzinowy moich trzech pociech... Zaczynamy świętowanie w lipcu a kończymy we wrześniu właśnie:-)



Starszaki świetnie radzą sobie w pierwszej klasie, co mnie bardzo cieszy! 

Najmłodszy zaś też chce być uczniem, musi miećwłasną książeczkędla 2-latka, odrabia lekcje i bardzo chętnie odprowadza dzieci do szkoły i ze szkoły (oczywiście autem, na piechotkę za daleko)  :-) 
Zachwycająco powtarza wszystkie wyrazy, ma także własne określenia, które są rozbrajająco śmieszne :-)
Niektóre z nich: pandik- kamień, tendik-księżyc, miako - mleko, bluka- butelka, tataj- traktor, jondo- winogrono, apkaka- apaszka, buta- buty, to lat- sto lat, topaja- koparka, keko - sklep tesco :-)

 Dwulatek padł po urodzinach...dostał koszulkę, a ja naszyłam mu "dwójkę".

A to nasze poczciwe, sąsiedzkie kobyłki z jednym rodzynkiem...dokarmianie ich kukurydzą już się zakończyło, już niedługo pewnie pocieszą nas swoim widokiem, bo na zimę zawsze jadą do ciepłej stajni...


 Ciepło pozdrawiam!!!

Sabik

12 września 2013

Syrop z czarnego bzu oraz galaretka winogronowa

Nowy rok szkolny rozpoczęty, mały stresik przeżywamy i my i nasze pociechy... Trzeba się po prostu w machinę wkręcić i tyle. Mnie jak na razie wkręcono w przewodniczenie trójce klasowej... z racji dwóch pociech w jednej klasie trzeba się będzie udzielać ;-)

W "międzyczasie", którego nie ma zbyt wiele rozpoczęłam akcję słoikową i powolutku uzupełniam zimową spiżarnię, słoiczków przybywa...
W obroty poszły tegoroczne moje własne buraczki ćwikłowe, zielone pomidory z moich krzaczków a nie z hali, marcheweczka, której miałam dwa rzędy i pochłonęliśmy je na bieżąco, cebula, cukinie i kabaczki, które o dziwo nawet w czasie suszy nieco urosły...

Zrobiłam też sporo syropów, głównie z owoców czarnego bzu (powstały też z róży i mniszka) a ostatnio też dżemik-galaretkę z ogrodowych ciemnych winogron- bardzo polecam, pycha!


Syrop z czarnego bzu, nie z kwiatów,  lecz z owoców warto przygotować, gdyżto skarbnica witaminy C oraz bioflawonoidów, bardzo korzystnych dla naszego zdrowia.
Owoce Sambucus nigra zawierają ogromne ilości antocyjanów czyli barwników odpowiedzialnych za ciemno czerowną barwę soku. Warto go popijać do herbatki lub w okresie przeziebień na łyżeczce  jak syropek. W aptece mała flaszeczka syropku kosztuje ok 30 złotych...
Nie musimy kupować drogich soków z granatu, który nie jest owocem bliskim naszemu klimatowi owocem...
Naprawdę lepiej nazbierać owoców czarnego bzu i poczynić syrop- jest zdrowy, uodparniający, poprawiający apetyt i przede wszytkim jest nasz, własny, polski...a nie z importu :-) polecam!!


SYROP Z OWOCÓW CZARNEGO BZU


Zbieramy pokaźną siatkę lub kosz gałązek z dojrzałymi owocami czarnego bzu. Mają być dojrzałe, zielone zawierają więcej sambunigryny- substancji ulegającej przemianom do kwasu pruskiego, Obróbka termiczna owoców (wysokie temperatury) skutecznie niszczy te związki.




Gałązki myjemy i obrywamy z nich owoce. Wsypujemy do garnka i zalewamy wodą do przykrycia owoców. Gotujemy ok 15 minut, owoce zaczynają pękać, powstaje ciemno czerwony sok.Przelewamy owoce z sokiem przez sito i delikatnie przecieramy, najlepiej pozostawić owoce do odcieknięcia na kilka godzin.  Do przecedzonego soku dosypujemy cukru w stosunku 1:1. Ja na 3 kg owoców wsypałam 3 kg cukru i dodałam 1 łyżeczkę kwasku cytrynowego. Zagotowujemy i przelewamy gorący do wyparzonych buteleczek, najlepiej po soczkach z zakrętką z klikiem.
Po ostudzeniu zakrętki się zasysają.
Syrop jest bardzo wydajny, nie równa się z żadnym sklepowym cukrowo-barwnikowym wytworem.


Jeszcze jest czas, jeszcze ptaki chyba nie zjadły wszystkich owoców...
Jedźcie gdzieś w okolice ogródków działkowych lub rzek, na pewno znajdziecie drzewa (krzewy) czarnego bzu, warto!


Równie warto posiadać winorośl... Z racji wyższości ogrodowego, domowego winogronu nad tym z imortu warto go przerobić nie tylko na wino..

GALARETKA WINOGRONOWA

3 kg winogron (siatka kiści)
3 kg cukru lub w zależności od preferencji dać mniej

WInogrona płuczemy, oberwane z gałązek wsypujemy do garnka i zasypujemy połową cukru. Gotujemy na wolnym ogniu aż popękają puszczą sok i stają się szkliste. Dosypujemy resztę cukru i nadal gotujemy aż owoce się ładnie rozparzą, wypłyną na wierzch pestki a skórki odzielą się.

I teraz żmudna robota... zbieranie pestek z powierzchni... Po zebraniu pestek, dość rzadki dżem pozostawiamy pod przykryciem na całą noc najlepiej.
Rano zaglądamy do garnka, a tam chłodna, galaretka winogronowa czeka na bułeczkę zmasłem i słoiczki.
Najperw kosztujemy dżemik a następnie przekładamy galaretkę do wyparzonych słoiczków i pasteryzujemy w piecyku, ja wrzuciłam słoiki na 15 minut do 170 st.C. Jak się przechowają zobaczymy, o ile wytrzymają do wiosny :-) 



Aha, naklejamy etykietki, by nie pomylić galaretki winogronowej z buraczkami na przykład :-)
Galaretka jest słodka i aromatyczna!

Pozdrawiam ciepło!!


1 września 2013

Dżinsowy komplet- torebka i nereczka dla moich chłopaków

Znowu coś chłopięcego powstało ostatnio... rozszyłam się totalnie... 

Zrecyklingowane stare dżinsowe chłopięce porciaszki i jakieś moje przymałe, ciemne dżinsy...

Powstała torebka z paskiem oraz nereczka do noszenia na biodrze.






Fajny komplet dla najstarszego syna- lubi mieć przy sobie swoje resoraki i inne skarby.

Komplecik spodobał się także najmłodszemu, który z upodobaniem spacerował obwieszony torebkami :-)


Chyba będą musieli się podzielić tym zestawem :-)


Pozdrawiam ciepło choć deszczowo...

Jutro początek roku szkolnego, a moje starszaki idą do I- ej klasy...
spódniczka, kokarda i koronkowy kołnierz dla córy uszyte (pochwalę się nie bawem)...
a ja już mam nerwy...
dobrze, że chociaż oni nic sobie z tego nie robią i zatapiają się w zabawach :-)


Buźka!!

Sabik

30 sierpnia 2013

Szyję więc jestem... pokrowiec na tablet

Zaszyłam się ostatnio i powstało trochę szyjątek głównie dla moich pociech oczywiście.
Spełniam ich prośby i chętnie siadam do maszyny.
Tym razem spożytkowałam milutkie czerwone i białe minky.
Powstał pokrowiec na tablet, który ma czerwoną rameczkę.


Pokrowiec zabezpiecza ekran, jest zamykany na rzep oraz posiada smyczkę z regulowaną długością, tak by mój syn mógł go zabrać ze sobą do sąsiadów :-)



Z minky powstają milusie rzeczy, ale ten materiał przysparza sporo pracy przy czyszczeniu maszyny z malutkich kudełków...

Powstało jeszcze kilka spódniczek dla mojej małej panienki, pokaże je następnym razem.

Teraz już znikam, to był post na przypomnienie o sobie, że jestem... i nie tylko szyję :-)))


Pozdrówka dla Was ciepłe!!! I miłej końcówki wakacji pa!!

Sabik


13 lipca 2013

Czanachi - lwowska zapiekanka z gliniaczków

Zawitali do nas mili goście ze Lwowa.

Przywieźli ze sobą tradycyjne gliniane czarki, w których podaje się się ukraiński przysmak mięsno - warzywny zwany chanachi (wym. czanachi lub czanachy).

To coś w rodzaju zapiekanki lub gęstej zupy stanowiącej samodzielne danie.

Wspólne gotowanie zbliża ludzi, także humor dopisywał a jedzenie, na które trzeba było poczekać ok. 2 h było wyśmienite!

Czanachi przepis ze zdjęciami krok po kroku  tutaj


nasz przepis nieco modyfikowany:

1 kg karkówki- pokrojona jak na gulasz

4 cebule w piórka
3 marchewki w plasterki
6 ziemniaków w kostkę
2 puszki czerwonej  fasoli
główka czosnku wyciśnięta
przecier pomidorowy
2 łyżki mąki  pszenej
ziele angielskie
liście laurowe
sól pieprz
papryka czerwona w proszku
majeranek
oliwa
natka pietruszki

gliniane czarki z pokrywkami do zapiekania i podania





Ziemniaczki podsmażamy na oliwie, podlewamy nieco wodą i dusimy do miękkości.

Mięso podsmażamy na oliwie, posypujemy mąką, obtaczamy, dodajemy cebulkę, smazymy, dodajemy marchew, przecier pomidorowy, przyprawy, podlewamy wodą (by przykryła mięso i warzywa) i dusimy do miękkości. Przyprawiamy solą i pieprzem.

Do czarek nakładamy ziemniaczki, fasolę czerwoną oraz mięso z warzywami. Wyciskamy na wierzch po ząbku czosnku, posypujemy natką pietruszki.
Zamykamy czarki i zapiekamy kilka minut w piecyku.

Potrawa musi być podawana gorąca. Można też pod koniec zapiekania otworzyć czarki i posypać startym serem (twardym).

Pyyyycha!


Czarki zostały u mnie jako podarunek i na pewno wykorzystam je jeszcze nie raz, może nie tylko do podawania czanachi.



Pozdrawiam ciepło!

Sabik








11 lipca 2013

Wakacyjne zabawy cz 1. - labirynt w ogrodzie

Dzieci kochają wakacje...

dzieci czasem nudzą się na wakacjach...jeśli akurat nigdzie nie wyjeżdżają...

Dzieci wymagają ciągłego wymyślania zajęć...

Moje dzieci potrafią sobie świetnie planować wolny czas... najchętniej bawią się kamieniami, wodą i piaskiem... blisko natury...

Zabawy w ogrodzie powinny być absorbujące na tyle, by rodzice mogli spokojnie wypić łyk kawy ;-)))

Pomysł na zabawę w ogrodzie- zadanie dla dla taty lub mamy mającej czas na koszenie trawy...

LABIRYNT W OGRODZIE- do wykoszenia wg własnego planu




W naszym młodym sadzie postanowiliśmy zostawić sobie łąkę.... dosiewam nawet do niej nasionka maków polnych :-)

Dzieciaki szczęśliwe, bo im Tata wykosił w tej łące super labirynt i urządzają sobie tam biegi, wyścigi i zawody po krętych ścieżkach...


Polecam- świetna zabawa!


Pozdrawiam wakacyjnie i dziękuję za wizyty i komentarze!

Sabik




4 lipca 2013

Kwietniki ogrodowe i betonowy liść

W ogrodzie mam coraz bardziej swojsko...
Co zasiałam to kwitnie... jeszcze na kosmosy czekam, bo słabiutko w tym roku wzeszły...

Marzą mi się też wielkie kamienne donice i wylewające się z nich kwiecie...
Styl śródziemnomorski ogromnie mi się podoba... gorące lato, chłodny trawertyn pod stopami i mnóstwo kolorowych kwiatów w donicacach i doniczkach...

Klimat nam się upodabnia do tego z nad ciepłego morza... zamiast trawertynu mam dużo kamyczków i ostrego piasku wokół oraz nowiuśkie kwietniki!




Kwietniki są z recyklingu, stanowiły ramki do tzw pecek czyli fundamentów pod przyszłą drewutnię.
Wystarczyło dorobić denka, wyszlifować i zamocować na ciekawych pieńkach po wykarczowanych niegdyś głogach...  Moje ręce jedynie troszkę podmalowały skrzyneczki. Wyszedł taki trochę cottage style. 
To mi odpowiada, tym bardziej, że kwietniki nie pochodzą z masówki chińskiej i są jedyne i niepowtarzalne :-).


Posadziłam w nich petunie:


Chatynka też dostała nową oprawę...
dla córci kwietniki z werbenami a dla mojego pierworodnego tabliczka Private ( to jego osobisty teren prywatny ;-))



Teraz należy tylko pamiętać o regularnym nawadnianiu roślinek.

Powstała jeszcze drabinka na więcej doniczek kwiatowych... tylko doniczek mi brak :-)))
Postanowiłam więc iść w ślady Anity i wyprodukowac własne- betonowe.


Niestety cement okazał się być zwietrzałym...buuu... i doniczki rozsypałay mi się w rękach.
Będzie więc powtórka!

Od dawna też planowałam betonowe odciski liści...

I mam pierwszy !



Troszkę się osypują brzegi... ale co tam,  może zwiąże w miarę dobrze i będzie stanowił mini poidełko dla ptaków :-)



Sezon na porzeczki świętowałam i powstało pyszne ciacho z owsianą kruszonką- mniammm...


Kruszonka powstała z braku mąki (poszła w całości do ciasta).
Cukier brązowy, masło i płatki owsiane oraz kasza manna- zagniatamy na okruchy i posypujemy gęsto owoce na cieście. Smacznego!

Pozdrawiam słonecznie!!



Sabik


30 czerwca 2013

Na pożegnanie "zerówki"

Moje starszaki zakończyły przygotowanie przed-szkolne...

Miały uroczą, zawsze uśmiechniętą Panią... wyrozumiałą, a zarazem wymagającą- stworzoną wprost do pracy z dziećmi.
Szkoda, że nie będzie ich Pani Ela uczyć w I klasie....ale na pewno nieraz się z Nią jeszcze spotkają i wycałują choćby na korytarzu szkolnym...

Specjalnie dla Pani klasy O"a" powstały małe drobiazgi wprost z serca.
Starszaki wręczyły je dumnie :-)

Haftowane serducho- zawieszka


Spineczka
z różanym hafcikiem


Bazę do spineczki zakupiłam tutaj
Do sklepiku jeszcze pewnie zajrzę, bo mają ciekawe akcesoria.
Na hafciki czekają jeszcze dwie bazy (zawieszka i pierścionek).

Karteczka z podziękowaniami


Pożegnania nie są miłe, ale to było pełne uśmiechów, radości, całusów i wspólnego śpiewania na przedszkolnym dywaniku :-)
Za dwa miesiące w tym samym miejscu dzieciaki rozpoczną przecieranie szkolnych ścieżek...

Tymczasem pozdrawiam WAKACYJNIE!!!!

Sabik

21 czerwca 2013

Kwiatowa uczta czyli syrop z róży stulistnej i kwiatowa sałatka jajeczna

Witajcie ponownie!

Laptop niestety mimo, że z założenia mobilny jest to latem zalega na biurku, przykryty letnimi materiałami i obstawiony maszyną do szycia... posty czekają w głowie na realizację... Do ogródka go nie zabieram bo jeszcze by mi zarósł warzywami i kwiatami :-)))

A dzisiaj właśnie nie o warzywach a o kwiatach będzie...
Warzywka sobie dojrzewają, a kwiaty rozpoczynają obfite kwitnienie...mam nadzieję, że do późnej jesieni będą nas cieszyć kolorami...przybyło mi nawet kilka homemade'owych kwietniczków ( o tym w następnym pościku).

Z kwiatami trzeba ostrożnie...niektóre do jadalnych niestety nie należą...

Mam jednak u siebie 100% pewne, jadalne okazy. Świetnie nadają się do spożywania latem.
Ich płatki zawierają wiele cennych witamin, minerałów, barwników- warto więc czasem pobawić się smakami i kolorami. Pamiętajmy by nie jeść kwiatków zakupionych w kwiaciarni (traktowane są chemią) lub rosnących w mało ekologicznych terenach.

O kwiatach dużo pisze Pinkcake na swoim blogu- dołączyłam więc i ja do KWIATOŻERCÓW 2013:)



Wśród kwiatów zebranych w moim eko- ogrodzie są:

- nasturcja
- nagietek jadalny
- bratki
- bratki polne
- stokrotki
- kwiaty groszku cukrowego
- aksamitka
- koniczyna

Smakowałam każdy z nich i najbardziej do gustu przypadły mi kwiaty groszku cukrowego (słodkie, smak strączków groszku cukrowego)oraz nasturcji (kwiaty i listki są pikantne), natomiast mój Seb zajada płatki bratków przy każdej okazji :-))))

Poczyniłam więc kwiatową sałatkę jajeczną. Dodatek jaj czyni ją smaczną i sycącą! Zapraszam!

KWIATOWA SAŁATKA JAJECZNA


- listki młodej sałaty (u mnie odamiana strzępiasta)
- świeże kwiaty jadalne wedle gustu ( u mnie nasturcja, groszki cukrowe, nagietek i bratki)
- szczypiorek oraz koperek
- młodziutkie strączki groszku cukrowego
- jaja ugotowane na twardo
- sok z cytryny
- oliwa z oliwek ( u mnie tymiankowa)
-sól i pieprz do smaku



Na liściach świeżej sałaty układamy pokrojone w cząstki jaja. Posypujemy je płatkami kwiatów, strączkami groszku cukrowego, ozdabiamy całymi kwiatkami, polewamy oliwą i skrapiamy sokiem z cytryny. Doprawiamy solą i pieprzem wg uznania.


PYCHA!!!




Kwiatowym hitem okazała się róża stulistna- Rosa centifolia.


Rosnąca w czystej okolicy, kwitnie stopniowo, pełnymi, amarantowymi kwiatami. Zamieszkują ją setki maleńkich robaczków a odwiedza ją równie wiele pracowitych pszczół (na szczęście).

Przepis na pysznie aromatyczny syrop z róży dostałam od sąsiadki. Wart jest wypróbowania!


SYROP Z PŁATKÓW RÓŻY

Zbieramy rozkwitłe łebki róży, rozsypujemy na pergaminie i zostawiamy na noc w chłodzie, by robaczki wyfrunęły i opuściły kwiaty. Na drugi dzień skubiemy płatki róży i odrywamy im delikatnie białe końcówki (ja zaryzykowałam i tego nie zrobiłam), Następnie płatki zalewamy wrzątkiem i zostawiamy na kilka godzin by sie zmacerowały. Po tym czasie wyblakłe płatki odciskamy a do roztworu dodajemy cukier (na 1 l soku ok 1/2 kg cukru) oraz kwas cytrynowy (ok. pół łyżeczki).


Syrop mieszamy i ogrzewamy (nie dopuszczamy do gotowania). Gorący syrop rozlewamy do wyparzonych butelek lub słoiczków i szczelnie zamykamy. Nie wiem jak się przechowuje, gdyż u nas znika na bieżąco.
Jest to ulubiony syrop Seba, po prostu do "kranowianki" dodaję syropek.


Buteleczki opisujemy by soczek różany nie pomylił się z malinowym :-)))



Dołączam więc do kwiatożerców...



Pozdrawiam upalnie!!