Widzialam je nie raz na Pincie...korony czy tiary wykonane z taśm koronkowych- usztywnianych i ozdobionych wedle własnego pomysłu.
Bardzo spodobał mi się pomysł na te oryginalne nakrycia głowy małych "księżniczek" :-)
Nadarzyła się okazja na ich wykonanie, gdyż w szkole ogłoszono konkurs na anglosaską koronę królewską...
Zakupiłam koronkę i gipiurę oraz nieco "ozdóbek".
Niezbędny do wykonania korony jest też Wikol mieszany 1:1 z wodą.
Moczymy koronkę, odciskamy i umieszczamy do wyschnięcia, najlepiej na przygotowanym walcu mniej więcej o obwodzie głowy czekającej na "ukoronowanie" ;-)
Drugą metodą jest spryskanie koronki lakierem w spray'u, który zarazem ją utwardzi.
Usztywnioną koronkę zszywamy i ozdabiamy świecidełkami.
Moja Królewna ozdabia konkursowy model do szkoły:
Królowa angielska posiada kilka modeli koron, my mamy tylko dwie ;-))
Korona domowa, bursztynowa- mniej szykowna:
Ukoronowałyśmy się z Córcią nawzajem i brakuje nam tylko dworu...królewskiego :-))
Pozdrawiam dystyngowanie;-)
Sabik
19 marca 2014
11 marca 2014
Grypobranie...
Nie było mnie długo... życie wciąga...
A ostanie kilka dni to już mnie wciąga na maxa brzydko mówiąc... głównie pod kołdrę...
Gorączka i okropne ciarki, mrówki i dziwne dreszcze po stawach i kościach...
Dzieci przytaszczyły paskudztwo ze szkoły.
Dzień kobiet jednym słowem pod hasłem ibuprofen.
Dzieciaki wierszyków na przedstawienie się naumiały i niestety przesiedziały w domku...a ja po kilku dniach też zaniemogłam.
Bańki mi postawiono próżniowe, chodzę jak żółw z bordowymi plamami na plecach... gorączka rośnie, spada i znowu rośnie...a tu już mój ogródek mnie woła....
Nie usiedzę... musiałam choć do Was skrobnąć...
Pozdrawiam wiosenne i uciekajcie od kichających (nie kochających) i kaszlących!
Sabik
A ostanie kilka dni to już mnie wciąga na maxa brzydko mówiąc... głównie pod kołdrę...
Gorączka i okropne ciarki, mrówki i dziwne dreszcze po stawach i kościach...
Dzieci przytaszczyły paskudztwo ze szkoły.
Dzień kobiet jednym słowem pod hasłem ibuprofen.
Dzieciaki wierszyków na przedstawienie się naumiały i niestety przesiedziały w domku...a ja po kilku dniach też zaniemogłam.
Bańki mi postawiono próżniowe, chodzę jak żółw z bordowymi plamami na plecach... gorączka rośnie, spada i znowu rośnie...a tu już mój ogródek mnie woła....
Nie usiedzę... musiałam choć do Was skrobnąć...
Pozdrawiam wiosenne i uciekajcie od kichających (nie kochających) i kaszlących!
Sabik
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Tytułowy wózek to ulubiony gadżet ogrodowy mojego najmłodszego synka. Zakupiony w stanie surowym na "aleokazjach". Do najsolidn...
-
Witajcie! Wyskrapowałam notesik ...a właściwie ZAPIŚNIK:-) Papierki całkiem świeżutkie , a notesik w efekcie zamierzonym jest PODNISZC...