Nie było mnie długo... życie wciąga...
A ostanie kilka dni to już mnie wciąga na maxa brzydko mówiąc... głównie pod kołdrę...
Gorączka i okropne ciarki, mrówki i dziwne dreszcze po stawach i kościach...
Dzieci przytaszczyły paskudztwo ze szkoły.
Dzień kobiet jednym słowem pod hasłem ibuprofen.
Dzieciaki wierszyków na przedstawienie się naumiały i niestety przesiedziały w domku...a ja po kilku dniach też zaniemogłam.
Bańki mi postawiono próżniowe, chodzę jak żółw z bordowymi plamami na plecach... gorączka rośnie, spada i znowu rośnie...a tu już mój ogródek mnie woła....
Nie usiedzę... musiałam choć do Was skrobnąć...
Pozdrawiam wiosenne i uciekajcie od kichających (nie kochających) i kaszlących!
Sabik
zdrowiejcie szybko! wiosna czeka :)
OdpowiedzUsuń