Tytułowy wózek to ulubiony gadżet ogrodowy mojego najmłodszego synka.
Zakupiony w stanie surowym na "aleokazjach".
Do najsolidniejszych nie należał od początku, po kilku przejażdżkach rozspawał się dyszel. Podwozie zaliczyło więc kilka napraw a nadwozie ze stanu surowej sklejki przeszło metamorfozę.
Pędzel zanurzyłam w kilku kolorach jednocześnie tj. zieleni malachitowej, błekicie lazurowym i bieli śnieżnej :-) Wyszło trochę jak na ścianach dawnych chat pobielanych wapnem i ultramaryną, u mnie wersji bardziej miętowej. Ścianki zyskały ozdoby w postaci serduszek, ptaszków i ludowych kwiatków.
Wózek ma jeszcze urokliwą czerwoną plandekę, ale nie korzystamy :-)
Codziennie młody zalicza kilka rundek po ranczu, aż mu zazdroszczę. Wozimy razem wodę do podlewania albo narzędzia do ogrodu.
Moje warzywka nie urosłyby chyba wcale tego roku gdyby nie ciągłe podlewanie. Początkowo szło dużo wody z instalacji. Zainwestowaliśmy też w
beczki na wodę deszczową i był to strzał w dzieciątkę. Akurat aura nam dopisała i podczas tygodniowych ulew sprzed miesiąca beczki kilkukrotnie napełniły nam się deszczówką.
Urosły mi piękne warzywa:
Warto też doinwestować przedsięwzięcie i zakupić specjalną
pompę do deszczówki. Wystarczy już tylko podłączyć szlaufa i podlewanie staje się przyjemnością.
Oczywiście nie wspomnę już ile radości miała moja młoda trójca lejąc się do woli wodą opróżniając pół beki na raz (ok. 100 l).
W ogrodzie przybyło też nieco kamienia i drewna.
Wreszcie drewutnia prawie na full- buczyna i brzoza czekają na kominek. Mimo, że uwielbiam trzaskające płomienie w kominku to wyjątkowo nie czekam na to gdyż taka lampa z nieba grzeje, że raczej wybieram klimatyzator a za kominek dziękuję.
Wracając do drewna... to tak wdzięczny materiał, że ogród nabiera coraz bardziej wiejskiego i domowego charakteru. Powstały kwietniki, podstawki, podkładki, stolik ogrodowy z plastra ok 60 cm, a jeszcze czekają ogromne plastry drewna wierzbowego na szlifowanie i montowanie ławy lub stołu.
Dwa dębowe klocki służą za stojak rowerowy:
Resztki grubej kory są ozdobą moich ulubionych schodków do sadu.
Moja połowa zmontowałą sobie dwie najpotrzebniejsze rzeczy do rozpoczęcia dnia tj. podstawkę pod kubek z kawą i popielnicę (niestety).
Sprawdzają sie doskonale a z bliska są przepiękne, gdyż jest to drzewo akacjowe, którego słoje zachwycają.
Uwielbiam mój ogród, razem z nim tworzymy rodzinną całość.
Tyle moich ogrodowych opowieści, jak zwykle lato mija mi za szybko...
Pozdrawiam moich czytleników i jeszcze migawka z pozdrowieniami od naszych przeuroczych sąsiadek:
Buziaki, baj do następnego, obym tylko znalazła chwilę!!
Sabik