Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulinarnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulinarnie. Pokaż wszystkie posty

12 września 2013

Syrop z czarnego bzu oraz galaretka winogronowa

Nowy rok szkolny rozpoczęty, mały stresik przeżywamy i my i nasze pociechy... Trzeba się po prostu w machinę wkręcić i tyle. Mnie jak na razie wkręcono w przewodniczenie trójce klasowej... z racji dwóch pociech w jednej klasie trzeba się będzie udzielać ;-)

W "międzyczasie", którego nie ma zbyt wiele rozpoczęłam akcję słoikową i powolutku uzupełniam zimową spiżarnię, słoiczków przybywa...
W obroty poszły tegoroczne moje własne buraczki ćwikłowe, zielone pomidory z moich krzaczków a nie z hali, marcheweczka, której miałam dwa rzędy i pochłonęliśmy je na bieżąco, cebula, cukinie i kabaczki, które o dziwo nawet w czasie suszy nieco urosły...

Zrobiłam też sporo syropów, głównie z owoców czarnego bzu (powstały też z róży i mniszka) a ostatnio też dżemik-galaretkę z ogrodowych ciemnych winogron- bardzo polecam, pycha!


Syrop z czarnego bzu, nie z kwiatów,  lecz z owoców warto przygotować, gdyżto skarbnica witaminy C oraz bioflawonoidów, bardzo korzystnych dla naszego zdrowia.
Owoce Sambucus nigra zawierają ogromne ilości antocyjanów czyli barwników odpowiedzialnych za ciemno czerowną barwę soku. Warto go popijać do herbatki lub w okresie przeziebień na łyżeczce  jak syropek. W aptece mała flaszeczka syropku kosztuje ok 30 złotych...
Nie musimy kupować drogich soków z granatu, który nie jest owocem bliskim naszemu klimatowi owocem...
Naprawdę lepiej nazbierać owoców czarnego bzu i poczynić syrop- jest zdrowy, uodparniający, poprawiający apetyt i przede wszytkim jest nasz, własny, polski...a nie z importu :-) polecam!!


SYROP Z OWOCÓW CZARNEGO BZU


Zbieramy pokaźną siatkę lub kosz gałązek z dojrzałymi owocami czarnego bzu. Mają być dojrzałe, zielone zawierają więcej sambunigryny- substancji ulegającej przemianom do kwasu pruskiego, Obróbka termiczna owoców (wysokie temperatury) skutecznie niszczy te związki.




Gałązki myjemy i obrywamy z nich owoce. Wsypujemy do garnka i zalewamy wodą do przykrycia owoców. Gotujemy ok 15 minut, owoce zaczynają pękać, powstaje ciemno czerwony sok.Przelewamy owoce z sokiem przez sito i delikatnie przecieramy, najlepiej pozostawić owoce do odcieknięcia na kilka godzin.  Do przecedzonego soku dosypujemy cukru w stosunku 1:1. Ja na 3 kg owoców wsypałam 3 kg cukru i dodałam 1 łyżeczkę kwasku cytrynowego. Zagotowujemy i przelewamy gorący do wyparzonych buteleczek, najlepiej po soczkach z zakrętką z klikiem.
Po ostudzeniu zakrętki się zasysają.
Syrop jest bardzo wydajny, nie równa się z żadnym sklepowym cukrowo-barwnikowym wytworem.


Jeszcze jest czas, jeszcze ptaki chyba nie zjadły wszystkich owoców...
Jedźcie gdzieś w okolice ogródków działkowych lub rzek, na pewno znajdziecie drzewa (krzewy) czarnego bzu, warto!


Równie warto posiadać winorośl... Z racji wyższości ogrodowego, domowego winogronu nad tym z imortu warto go przerobić nie tylko na wino..

GALARETKA WINOGRONOWA

3 kg winogron (siatka kiści)
3 kg cukru lub w zależności od preferencji dać mniej

WInogrona płuczemy, oberwane z gałązek wsypujemy do garnka i zasypujemy połową cukru. Gotujemy na wolnym ogniu aż popękają puszczą sok i stają się szkliste. Dosypujemy resztę cukru i nadal gotujemy aż owoce się ładnie rozparzą, wypłyną na wierzch pestki a skórki odzielą się.

I teraz żmudna robota... zbieranie pestek z powierzchni... Po zebraniu pestek, dość rzadki dżem pozostawiamy pod przykryciem na całą noc najlepiej.
Rano zaglądamy do garnka, a tam chłodna, galaretka winogronowa czeka na bułeczkę zmasłem i słoiczki.
Najperw kosztujemy dżemik a następnie przekładamy galaretkę do wyparzonych słoiczków i pasteryzujemy w piecyku, ja wrzuciłam słoiki na 15 minut do 170 st.C. Jak się przechowają zobaczymy, o ile wytrzymają do wiosny :-) 



Aha, naklejamy etykietki, by nie pomylić galaretki winogronowej z buraczkami na przykład :-)
Galaretka jest słodka i aromatyczna!

Pozdrawiam ciepło!!


13 lipca 2013

Czanachi - lwowska zapiekanka z gliniaczków

Zawitali do nas mili goście ze Lwowa.

Przywieźli ze sobą tradycyjne gliniane czarki, w których podaje się się ukraiński przysmak mięsno - warzywny zwany chanachi (wym. czanachi lub czanachy).

To coś w rodzaju zapiekanki lub gęstej zupy stanowiącej samodzielne danie.

Wspólne gotowanie zbliża ludzi, także humor dopisywał a jedzenie, na które trzeba było poczekać ok. 2 h było wyśmienite!

Czanachi przepis ze zdjęciami krok po kroku  tutaj


nasz przepis nieco modyfikowany:

1 kg karkówki- pokrojona jak na gulasz

4 cebule w piórka
3 marchewki w plasterki
6 ziemniaków w kostkę
2 puszki czerwonej  fasoli
główka czosnku wyciśnięta
przecier pomidorowy
2 łyżki mąki  pszenej
ziele angielskie
liście laurowe
sól pieprz
papryka czerwona w proszku
majeranek
oliwa
natka pietruszki

gliniane czarki z pokrywkami do zapiekania i podania





Ziemniaczki podsmażamy na oliwie, podlewamy nieco wodą i dusimy do miękkości.

Mięso podsmażamy na oliwie, posypujemy mąką, obtaczamy, dodajemy cebulkę, smazymy, dodajemy marchew, przecier pomidorowy, przyprawy, podlewamy wodą (by przykryła mięso i warzywa) i dusimy do miękkości. Przyprawiamy solą i pieprzem.

Do czarek nakładamy ziemniaczki, fasolę czerwoną oraz mięso z warzywami. Wyciskamy na wierzch po ząbku czosnku, posypujemy natką pietruszki.
Zamykamy czarki i zapiekamy kilka minut w piecyku.

Potrawa musi być podawana gorąca. Można też pod koniec zapiekania otworzyć czarki i posypać startym serem (twardym).

Pyyyycha!


Czarki zostały u mnie jako podarunek i na pewno wykorzystam je jeszcze nie raz, może nie tylko do podawania czanachi.



Pozdrawiam ciepło!

Sabik








13 kwietnia 2013

Świeżo kręcony sok i ciasto z surowców wtórnych

Wiosna Panie i Panowie!!

Wiosna na całego- wreszcie sycimy się radosnymi promieniami słońca i nieco cieplejszym wiatrem, budzi nas śpiew ptaków i ogródek czeka na zasiewy!

Przesilenie wiosenne nam nie straszne, szok tlenowy, coraz więcej ruchu i zabaw na świeżym powietrzu wspierają organizm po zimowych i marcowo-kwietniowych zawirowaniach pogodowych...

Dodatkowo wspieramy dietę świeżymi sokami jabłkowo-pomarańczowo-marchwiowymi...

Codziennie moje trzy zuchy składają sokowirówkę i na potęgękręcą SOKI!!

A najmłodsza latorośl wiedzie prym w pracy zespołowej! Nie dość, że podaje cząstki owoców i warzyw to jeszcze dzierży w malutkiej rączce popychadło tak zwane i dociska :-) A soku cały dzbanek nakręcają za jednym razem.



Surowca wtórnego czyt. błonnika w postaci wiórów troszkę się zawsze uzbiera... To stary model sokowirówki, który nie dozuje cząstek stałych do soku... szkoda więc zmarnować wartościowy błonnik...zazwyczaj ląduje on na kompostowniku...
Tym razem postanowiłam inaczej- ciasto upiekłam!!



Wystarczy szklanka resztek z wirowania soku by upiec pysznie wilgotne ciasto.
Zainspirowałam się przepisem na ciasto marchewkowe z bloga Moje Wypieki.

Ciasto z surowców wtórnych by Sabik


1 szklanka resztek z kręcenia soku (marchew, jabłko, pomarańcza)
2/3 szkl. mąki
1/2 szkl. cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka cynamonu
2 jajka
1/3 szkl. oliwy lub oleju
Dodatki: garść rodzynek, garśćorzechów, garść wiórków kokosowych, kandyzowana skórka pomarańczowa

Połączyć suche składniki, połączyć mokre składniki + resztki owocowo-warzywne.
Wymieszać suche z mokrymi. WYłożyć do wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą tortownicy (ok. 20 cm) lub blaszki.

Piec w 170 stopniach ok. 40 min.
Poczekać aż wystygnie i przekroić ciasto na dwa blaty (są cienke).
Przełożyć kwaśnym dżemem i masą budyniową (gęsty budyń utary z 1/2 kostki masła).
Ciasto posypać cukrem pudrem.

Zajadać- jest PYSZNE!!!!!






Prawie tak pyszne i słodkie jak nasz Słodziak wielkanocny:



Pozdrówka Wam ciepłe!!!!

Zakręcona wiosennie Sabik

18 lutego 2013

Owsiak na śniadanie i naleśnikowe serca

Jestem, jestem...
Cały czas jestem, tzn mnie nie brak ale czasu to i owszem...
Slow life ostatnio wiodę...:-)
Pociechy non stop w domu z małym przerwami na wizyty u sąsiadów, ja w domu i czasami poza nim (z naciskim na czasami), goście jak najbardziej w domu bywają, a ma silniejsza połowa to tu to tam (raczej w domu z przerwami na fajkę:-), no i kota nasza pół na pół (bywa w domu i na okolicznych łąkach, które już dawno zapomniały lodowe okucia sprzed 3 tygodni...
To taki telegraficzny skrót żywota późnozimowego i niedoświetlonego...
Także wszyscy w domu czekamy na wiosnę.

Nicnierobienie pasowałoby więc na tę porę roku, ale nic z tych rzeczy...
ja nie usiedzę, a to coś zrecyklinguję (powstały poduszki ze swetra i starej koszuli oraz kominy z mojego ulubionego niegdyś swetra), a to wyżyję się kulinarnie- to lubię. A jak już mam ochotę coś skrobnąć do Was- no to "time over" niestety:-)

To teraz szybciutko nim mi się czas skończy wrzucę super przepis na śniadaniez przepiśnika Jożina:
OWSIAK- placek owsiany z rodzynkami

2 łyżki płatków owsianych
2 łyżki mąki
1 jajko
szczypta soli
szczypta sody
szczypta proszku do pieczenia
1 łyżka cukru (można pominąć)
1 łyżka śmietany
garść rodzynek
ciut oliwy

Wszystkie składniki wymieszać na jednolitą masę i wylaćna rozgrzaną patelnię.
Smażyć z obu stron na rumiano.

Podawać na ciepło (na zimno też dobry)z ulubionymi dodatkami (u mnie z Lemon Curdem z tego przepisu).

Polecam- pełnowartościowe dość szybkie śniadanie.

W międzyczasie powstały też serducha dla moich Serdecznych:-)

Pozdrawiam Was ciepło!!!

Sabik

28 stycznia 2013

Zlodowacenie trwa...

U nas już od tygodnia epoka lodowcowa opanowała ogród... Nie tylko nasz...

Cały ogród z dnia na dzień pokrywał się coraz grubszą warstwą skorupy lodowej...Wszystko pięknie tylko, drzewka ledwie dźwigają ten ciężar...brzózka obok dziecięcej chatki nie wytrzymała lodowego ubranka...

Marznący deszcz to nowy zimowy urok... Ja wolę jednak te śnieżne, słoneczne dni...kiedy ostre słońce zmusza do ubierania oklarów przeciwsłonecznych... i wystarczy już tylko ciepło się ubrać, wyjść z domu i cieszyć się życiem:)

Dzieciaki zaczną kontynuować wreszcie edukację wczesnoszkolną...grypę mam nadzieję wymroziło...

A teraz uwaga...będzie zimno...








Kulinarnie szaleję... jakoś mrozy powodują, że głodna jestem i smaki mam:-) Rodzinka nie narzeka z tego powodu:-))

Domowy makaronik- proszę bardzo, tylko maszynka by się przydała bo nadgarstki cierpiąod wałkowania...



Domowy twarożek- proszę bardzo, tylko potrzeba świeżego niepasteryzowanego mleczka... zsiadłe podgrzewać i gotowe!



Domowe bułeczki- z ugniecionych ziemniaków (przepis Liski na bułki Małgosie)


Moje starszakina etapie brzydkich słów (mam już dość), tzn są to słowa głównie związane z pewną częścią ciała na 4 litery ;-)) Także bułki Małgosie wywołały ich entuzjazm:-))

A Seb tylko biega i się cieszy:-)))



W słowniku Seba przybywa coraz więcej słów...jest jak papużka- powtarza co usłyszy... Oby tylko nie powtarzał tych brzydkich :-)

mini słownik Seba: mama, tata- to wiadomo...
am am
mniam
jaja
lala
brumbrum
alo (halo)
ajo (auto)
ta (tak)
ja (mandarynka)
pumba (bajka Timon i Pumba)
brumba (lubi to powtarzać)

Wiele słów powtarza po swojemu, zachowując "linię melodyczną" :-))
A poza tym to stara bida u nas, jak to się szlachetnie mówi...:-)
Bywam u Was, ale nie zawsze komęcę... wiem co u Was słychać, bo jak to ktoś kiedyś ładnie ujął "sie czyta sie wie"...


Pozdrówka ciepłe w lodowej kołderce:-)

21 stycznia 2013

Imbirowy zestaw prezentowy i akcja Bagragi

Imbirowe zestawy to już moja domowa specjalność ...:-) Uwielbiam je przygotowywać, szczególnie dla moich dobrych znajomych... sama przyjemność kiedy zapach imbiru roznosi się po domku... A jeszcze bardziej uwielbiam imbirowe skarby opakowywać.

Tym razem przygotowałam specjalne haftowane kapturki... Mój ulubiony haft Cyber Julki ozdobił słoiczek i flaszeczkę.
Kolorki dobrałam, nawet nie sądząc, że ciepłe pomarańcze i brązy to ulubione barwy mojej nowej znajomej:-) W nowym miejscu zamieszkania poznałam ciepłych, sympatycznych ludzi, o jakich teraz nie tak znowu łatwo :-)



Ucieszyłam się kiedy zestawik przypadł do gustu, co do smaków to jeszcze nie wiem...



Jak miło mieć sąsiadów...miłych sąsiadów:-)

A w naszym przydomowym sadzie owocuje taki oto okaz...



Takie małe drzewko, a taki owocek dźwiga:-)) To nasza Kicia, urosła już na zawadiacką kotkę i gania po drzew(k)ach :-)

W domu uziemiona jestem jak drimlajner na lotnisku... dzieci zdrowe odpukać, ale pani ze szkoły dzwoni i prosi by dzieciaków nie posyłąć bo grypsko nie do opanowania się panoszy i dzieciaki z poważnymi powikłaniami się męczą. Trzymamy więc naszych łobuziaków w domu i pod domem. Sanki w ruchu, przydomowy tor saneczkowy nawet Najmłodszy zalicza :-)



Jeszcze jedna ważna rzecz:
akcja aukcyjna Bagragi Chodzi o przekazywanie naszych skromnych dziełek na bal charytatywny, gdzie będą licytowane owe fanty... Ja się przyłączam i Was zapraszam w imieniu Bagragi:-)



Mój udział skromniutki (mały breloczek), ale zawsze.



Pozdrawiam cieło i zmykam chwilkę odpocząć od moich potworków:-)


Sabik

17 sierpnia 2012

Domowe masło orzechowe i odliczanie czyli coś dla malucha...

Witajcie Dziewczyny!

Doby mi ostatnio brakuje na to by coś skrobnąć i dać znak życia...:-)
Nawet wygrane cukierki w Filcakach u Kasi przegapiłam...obym tylko 1 urodzin mojego najmłodszego Dziecia nie przagapiła:-)))

To się jednak nie stanie bo już odliczam dni...
1...2...3...
i w poniedziałek pierwsza świeczka na mały torcik...
prezenciki już powstają- coś dla maluszka czyli pokrowczyk na poprzeczkę w wózku spacerówce już jest:-) Będzie jeszcze do kompletu pierwsza mięciutka książeczka tzw soft quiet book- oczywiście z jedynką:-)

Jest milutki, ma cyferki i paseczki z rzepami na podpięcie zabawek...
Zebciu lubi nóżki zawijać na poprzeczkę- będzie miał milutko w stópki:-)



Minky źle mi się szyje i bardzo pyli, maszyna po takiej robocie jest do odkurzania...

Polecam Wam coś co tygryski lubią najbardziej...:-)

Masło orzechowe barrrrdzo lubię, szczególnie z dżemem porzeczkowym...poważnie:-) wolę to niż wszystkie kremy czekoladowe razem wzięte! Postanowiłam zrobić własne, domowe masło z orzeszków ziemnych solonych.

Podprażyłam fistaszki na patelni i zmiksowałam w malakserze... Dla uzyskania własnego smaku należy eksperymentować z dodatkami... ja dodałam łyżkę miodu i troszkę oliwy dla uzyskania lepszej konsystencji... i na chlebek domowej produkcji ciach!


Dla mnie bomba...a orzechy są zdrowe zaznaczam...
Najmłodszemu nie daję spróbować bo za mały jest...:-)


Pozdrawiam Was ciepło!!!

Sabik

8 lipca 2012

Zielone orzechy do cukru marsz- ostatni dzwonek na orzechówkę...

To naprawdę ostatni dzwonek, bo zielone orzechy na orzechówkę zbieramy gdy dają się jeszcze kroić, są białe i miękkie w środku...no i robią super nierówną opaleniznę na dłoniach...;-)))

W zeszłym roku zrobiłam słodki syrop z orzechów i mocną 50% orzechówkę dla dorosłych klik.

Słodki macerat z orzechów naprawdę się sprawdza na żołądkowe dolegliwości....szczególnie dla dzieci.

Mam już pół buteleczki pokubusiowej, dla tego w tym roku też zasypałam orzechy cukrem.
Wersji dla dorosłych już nie robię bo z nas nietędzy amatorzy alkoholu...



A tu jeszcze na smaczek- chałeczka z morelami, obtaczana w jajku i grillowana.
Przed podaniem gęsto posypana cukrem- doooobra, naprawdę!!!

Kroimy grubą kromkę chałki, robimy kieszonkę, napychamy pokrojonymi morelami, obtaczamy kromkę w roztrzepanym jajku i grillujemy do zbrązowienia...(za Jakubiakiem w sezonie)


Szczególnie po przesycie kiełbaskami i cukiniami z grilla:-)

I na koniec nasz mały Uciekinier...Zebciu raczkuje już od tygodnia i poznaje cały dom...
czas przejść się na czworaka po domu i skontrolować zagrożenia:-)



Pozdrawiam wakacyjnie!!

30 czerwca 2012

Ciasto Kubuś, eko- gryzak i moje kolejne scrap wyzwanie...

Witajcie,

żar za oknem, nic się nie chce...
przesiaduję w domu, bo chłodniej...

Scrapowanie mnie wciąga ponownie, tylko klej mi się skończył...kleję Magikiem, a w sklepach "ogólnych" tylko kleje biurowe... nie wiem czy na takie zwykły klej biurowy w tubie papiery będą się trzymać...

A pamiętacie klej "Lepkol"?? A gumę arabską, taką w buteleczkach- nie wiem czy jeszcze są takowe... ale mi sentymenty powracają... chętnie bym widziała takie w swoim mini kąciku handmadowym...

Moje kolejne prywatne wyzwanie to niewielki segregator... jakaś pozostałość po koncie bankowym :-)) Ma piękny zieloniutki kolor, dlatego dobieram mu już papierki w takiej kolorystyce cobym nie musiała się martwić brzegami...



całkiem pojemny... ma też fajne przekładki, będę w nim zbierać chyba rózne papierzyska pocztowe i rachunki ze sklepów...że niby taka poukładana jestem:-)))



Czyli czeka mnie troszkę klejenia...paryskiego pudełka jeszcze nie tknęłam...

A teraz szybciutkie i pyszne ciasto- nie tylko for kids

ciasto KUBUŚ

-biszkopt
-masa budyniowa gotowana z 1l soku KUBUŚ lub innego przecierowego i 2 budyni waniliowych.
-paczka biszkoptów lub herbatników
-galaretka ulubiona




Biszkopt upiekłam z 5 jajek, szklanki cukru i szkalnki mąki oraz 1 łyżeczki proszku do pieczenia.

Masę ugotowałam jak zwykłe budynie tyle, że nie w mleku a w Kubusiu.
Gorącą wylałam na biszkpt.
Biszkopt można wcześniej nasączyć ulubionym pączem.
Ja robię pącz tak:
1/2 szklanki wody słodzę 4 łyżeczkami cukru i wciskam cytrynę, dodaję Limoncello lub rum do smaku. Na masę budyniową układaćbiszkopty, posypać kropelkami czekoladowymi (lub owocami) i zalać galarteką.

Ciasto dobrze schłodzić.

Polecam- pyszne!!


A tu już niezły patent by dziecko nam się nie zakrztusiło zbyt dużym kawałkiem owocu..gryzak jabłkowy.

Zebcio już bardzo chce wszytkiego próbować, lecz mając tylko 4 ząbki nie jest w stanie dobrze rozdrobnić np jabłuszka.

Odkroić kawałek jabłuszka i zawinąć w kawałek gazy lub gazika. Dobrze obwiązać, by niteczki się nie wysnuwały...

Dać Malcowi i pilnować by było bezpiecznie...to mój dzisiejszy wynalazek- sprawdził się, ale bądźczujne mimo wszystko...



Pozdrawiam ciepło!!!

19 czerwca 2012

Razowe podpłomyki

To propozycje kulinarna na lekką kolację...


Robi się je expresowo, dzieci lubią a wersji podania i dodatków mogą być tysiące... od tych podanych na słodko do bardziej wytrawnych...



Ciasto na podpłomyki:

3 rodzaje mąki:
-pszenna (biała lub razowa)
-kukurydziana (można pominąć)
-żytnia (razowa np ty 2000)

Proporcje mogą być różne, ja zrobiłam 1x1x1

Dodajemy tylko wodę (plus nieco oleju dla uelastycznienia) i wyrabiamy zwarte ciasto, tak by dało się dzielić na kawałki wielkości mandarynki i wałkkować na cieniutkie placki.



Smażymy na dobrze rozgrzanej suchej patelni.


Podpłomyczki słabo rosną i nie bąblują tak jak ich wersja pszenna...

Dodatek żytniej mąki spowodowany został nadmiarem jaki mam w spiżarce... kiedyś poprosiłam o razową mąkę i zamiast pszennej razówki do chleba mam zapas żytniej:-)

Placuszki są alternatywą dla naleśników i moje dzieciaki spałaszowały je z dżemem malinowym...



Dla mnie podpłomyki mogą być podane np z guacamole, tzazikami, pomidorami, oliwkami, serem pleśniowym, sałatką- są bazą do wielu przekąsek:-)

A tu moja pierworodna latorośl na swoim pierwszym poważnym rowerze :-)



Kibicowaliśmy naszym- a jakże!

Pozdrawiam Was gorrrrącooooo!!!!

uffff, żar się leje z nieba...

5 czerwca 2012

Letnie pierożki i zabawa z glute(ne)m...

Witajacie, nie było chwilki nawet by siąść i skrobnąć do Was...


Goście, goście... było super, była pogoda, grillowanie, rozmowy, dom aż huczał od dzieci:-)

Nawet do Was nie zaglądałam, bo czas spędzany poza domem (czyt. w ogrodzie)...


Pierożki oczywiście też były!!

Obie wersje były mi zupełnie nieznane...

Pierwsze z letnich pierogów to pierogi z młodą kapustą,już je poznałam dzięki pani Agacie:-).

Farsz przygotowujemy z 2-3 główek młodej kapusty i sera białego.

Przygotowanie farszu:

kapusty myjemy kroimy w ósemki i wrzucamy na gotującą się wodę. Gotujemy ok 15 minut, kapusta musi być jeszcze dość jędrna... Następnie usuwamy głąbka, i kroimy kapustę dość drobno, odciskamy nadmiar soku. Skrojone i odćisńięte kapusty łączymy z twarogiem i zeszklOną cebulką. Dosalamy, pieprzymy do smaku.

Ciasto tradycyjne jak na pierogi, może być z jajkiem może być bez (ja robię z jajkiem), ciut oliwy. Koniecznie wyrabiane z dość ciepłą wodą lub też mlekiem. Ciasto wyrobione odstawiamy by odpoczęło.



Wałkujemy, wykrawamy kółeczka i nakładamy gałeczkę farszu. Lepimy, jak już nalepimy to gotujemy w słonej wodzie z kapką oliwy. Gotujemy 2 minutki od wypłynięcia.

Podajemy z masełkiem topionym.

Są przepyszne, polcam!

A tu już pierożki przygotowane do gotowania- wersja z truskawkami i serem na słodko.

Te podpatrzyłam w kuchni.tv u Jakubiaka.

Farsz:
truskawki kroimy dość drobno i mieszamy z twarogiem, dosmaczamy cukrem, cukrem waniiowym...ponoć można też pieprzem i drobno krojonymi listkami rozmarynu... Sporo trudności z lepieniem, ale opłaca się- moja córcia co chwilę biegała po dokładkę...


Smacznego!


A teraz coś wybitnie dla dzieci...

choć przepis prosto z ćwiczeń dla studentów kierunków żywieniowych:-))

GLUTEN - bo o nim mowa będzie, jako świetna, eko- alternatywa dla silikownoych "glutków" - "pierdzioszków"...

To nic innego jak białka pszenicy, obecne w mące pszennej (nie tylko) i odpowiadające za tworzenie struktury ciasta...więcej tutaj

Jeśli zostaje Wam kulka ciasta z pierogów- zróbcie GLUTEN dla swych pociech! :-)

A ściślej mówiąc wymyjcie skrobię z ciasta, gniotąc kulkę ciasta pod strumieniem wody...
aż do momentu gdy woda z wymywania będzie przezroczysta...

Wymywanie trwa kilka minut nim w dłoniach pozostanie nam lepka, ciągliwa i porowata masa...
należy ją troszkę pourabiać- ale to już oddajcie w ręce dzieci...RADOCHA MUROWANA! :-)



A tu jeszcze szaszłyczki na stymulację Waszego trawenia:-))



POZDRAWIAM CIEPŁO!!!