Kilka dni temu wypatrzyłam u Cassia prześlicznego kocurka z brzuszkiem na klucze. Zapragnęłąm mieć chociaż podobnego:-)
DO uszycia klucznika posłużyły mi resztki mojej byłej spódnicy oraz szmatki chyba 20 letnie znalezione gdzieś w szpargałach :-)
Zajęło mi to może godzinkę i już moje klucze nie wiszą na jakiejś zwykłej smyczce.
I brzuszek z karabińczykiem:
Od razu go polubiłam, jest słodki!
Dziękuję wieczornie za wszystkie miłe komentarze:-)
Pozdrawiam i dobrej nocki!
Śliczny klucznik, bardzo fajnie wyszedł :) Ależ postów natworzyłaś - widze, że kuchnia to Twój drugi żywioł. Moje gąski do zjedzenia raczej się nie nadają ;) Wyściółka do kozyczka na pieczywo wyszła super!
OdpowiedzUsuńDziękuję za obecność u mnie:-)
OdpowiedzUsuńTak kuchnia wciąga, lepiej ją polubić niż chodzić nadąsaną i marudzić, że nie ma pomysłu na obiad ;-))
Twoja przyjaźń z maszyną wychodzi ci na dobre, każdy kolejny drobiazg zachwyca :)
OdpowiedzUsuń